Przejdź do treści
22 Jul 2025 1:59 PM

Gravel Attack Wrocław 2025 - 150 km na własnym podwórku, tylko jakby trudniej niż zwykle


Był to mój drugi start w zawodach Gravel Attack. Rok temu zaliczyłem w tej imprezie pierwszego w życiu DNFa z powodu rozcięcia opony i liczyłem na to, że w tym roku przynajmniej dojadę do mety.

Oczekiwań wobec wyniku nie miałem żadnych, ponieważ ostatnie 1,5 miesiąca było bardzo ciężkie i raczej po prostu jeździłem (i to być może więcej autem), niż trenowałem, a głowy do ścigania nie miałem wcale. Była we mnie jednak mała ekscytacja, że to pierwsze zawody po niemieckim epizodzie, znów jako mieszkaniec ziemi wrocławskiej. Dodatkowo imprezę organizowali świetni ludzie i było blisko od domu (3 km do miejsca startu jeszcze mi się nie przytrafiły).

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Pod kątem logistycznym to były najbardziej komfortowe zawody, jakie można sobie wyobrazić (jedyny minus, że trasa zaginęła w czerwoności heatmapy, kwadratów nowych: 0). Pakiet odebrałem dzień przed startem, w dniu wyścigu wyjechałem z domu dosłownie 40 minut przed wyścigiem, a i tak miałem duży zapas.

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Gdzie? (To jest fragment nieobligatoryjny, sam lubię wiedzieć, gdzie jeżdżę)

Wrocław, miasto spotkań + okolice. Tym razem bez nowej krainy geograficznej.
 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Początek spokojny, a potem błoto po pachy

Startowałem w jednej z ostatnich grup. W tej samej grupie był późniejszy zwycięzca, z którym jechałem kilka kilometrów, ale potem źle skręciłem i to był koniec wspólnej jazdy. On pojechał po wygraną, a ja już więcej nie zobaczyłem ani jego pleców, ani szans na pierwsze miejsce. 
 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Do 45. kilometra jechało się naprawdę w porządku. Znajome okolice, znane drogi, rytm dość naturalny. Do momentu, aż wjechaliśmy w błoto. Błoto przez wielkie „B”. W pewnym momencie rozpostarła się przede mną szeroka droga, której nawierzchnia przypominała koło garncarskie początkującego majstra ceramiki. Można to nazwać błotem, ale to byłby komplement w stronę tego klejącego dziadostwa. Po lewej i prawej stronie ścieżki mnóstwo ludzi prowadziło rowery, a jeszcze więcej grzebało w łańcuchach. Jakimś cudem udało mi się ten odcinek przejechać. Nie wiem jak, ale się udało. Gleby nie było (jeszcze). 

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Problem pojawił się chwilę później - łańcuch zaczął zrzucać się z blatu przy wyższych przełożeniach. No to rower do góry nogami i jazda wygrzebywać. Glinę miałem już wszędzie, a gratisowo zyskałem też kilka minut straty i spadek na 3. miejsce. Głowa siadła. Zanim zacząłem ponownie jechać swoje, musiało minąć kilkanaście kilometrów i kilkanaście minut spędzonych na marudzeniu bliskim, że zejdę z trasy. Jakoś nie zszedłem.

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Czy to odrodzenie?

Zebrałem się w sobie i tam, gdzie się dało, jechałem solidnym tempem. Tam, gdzie się nie dało to jechałem tylko tak, żeby nie spaść z rowerka. Jak zobaczyłem, że drugie miejsce raczej jest pewne, o ile nic niezwykłego się nie wydarzy, spuściłem z tonu jeszcze bardziej. Priorytet: dojechać w jednym kawałku.

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

I jakoś niewiele potem, na zjeździe, wpadłem elegancko bokiem w kleistą breję. Chichot losu albo karma. Trochę mi zajęło, ale się pozbierałem. Nazbierałem też całkiem dobrego materiału na zastawę stołową dla sześcioosobowej rodziny - schowałem po kieszeniach, upchałem w osprzęt, nawet trochę zmieściło się do butów i uszu. Uzbrojony po zęby i urobiony po pachy pojechałem dalej. Okazało się, że już bez jakiejś większej historii (nawet na pitstopie nie stawałem, bo nabrałem tyle picia i jedzenia, że i na 200 km by starczyło).

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Ulga, bo koniec


Po niecałych 5:30 wjechałem na linię mety jako drugi i odetchnąłem z ulgą, że to już. Niby wokół komina, a jakaś taka adrenalina złamanego nosa i haka przerzutki. Ja przeżyłem, sprzęt wydaje się również być w całości.

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Co myślę?

Szczerze mówiąc, trasa nie do końca mi odpowiadała. Była męcząca, z dużą ilością zmian nawierzchni i wolnych fragmentów (średnia 28 km/h mówi sama za siebie). Aż tak się pobrudzić i ujechać to jednak nie moje klimaty. Przypuszczam natomiast, że są tacy, co zacierają ręce na kolejną taką zabawę.

Miejsce, klimat, ludzie, jedzenie, pakiet startowy, nagroda, myjka na mecie - no to z kolei pierwsza klasa. I jeszcze, że mi tak pod domem zorganizowali?

Może gównianie się tak urypać, ale przynajmniej u siebie i w super atmosferze.

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak

 

Accent-Bikes x Gravel Attack 5 Kasper Tochowicz na Freak


📸 fot. Wandercraft.studios & Szaryszum

 

                                                             Kasper ściga się na Accent Freak Carbon

A jeżeli jesteś ciekawy relacji z wyścigów na żywo oraz więcej rowerowego zaplecza, to koniecznie wpadnij na media społecznościowe Kaspra! 👇🏻

                                                                                 ➡   FACEBOOK    ⬅

                                                                                 ➡   INSTAGRAM  ⬅