Frelki i Karlusy! Gdy popiół, a raczej śląskie złoto zdążyło już odpaść z zajechanych łydek zawodników, a nasza Accentowa ekipa wróciła do bazy i rozpakowała sprzęt, przyszedł czas na podzielenie się z Wami naszymi wrażeniami po kolejnej, udanej edycji haratania na kole z Hałduro.
Wyłoniliśmy najszybszego hultaja w regionie, którym okazał się Daniel Smolarz – czyli Nasz AS wśród lokalnych szutermajstrów, z którym często widujemy się na cotygodniowych gravelowych ustawkach. Tegoroczna edycja wspierana przez Accent-Bikes, czyli sponsora głównego wyścigu, była dla nas świetną okazją do spotkania i zaprezentowania gravelowych nowości sprzętowych.
Uczestnicy wydarzenia mieli także niepowtarzalną możliwość poznania dwóch przedpremierowych rowerów – topowej, najbardziej zaawansowanej wersji przełajówki CX-One Carbon Force AXS (na tej ramie, tylko w innym kolorze mogliście zobaczyć podczas wyścigu Bartka Miklera), oraz pierwszy model downcountry w ofercie Accent’a – czyli karbonowy Super Hero. Dla tych mniej zakręconych na punkcie rowerów, przygotowaliśmy stroje kolarskie, stylowe okulary, a także akcesoria przydatne na gravelowe wyprawy jak zapięcia, klucze, czy najnowsze opony i wkładki antyprzebiciowe marki Vittoria. Zawodnicy mieli także dostęp do strefy serwisowej na mecie, gdzie mogli zregenerować swoje rowery po trudach wyścigu.
Wracając do samego wyścigu, w tym roku ekipa Accent wpadła na złowieszczy plan sprezentowania niespodzianki naszemu ”przyszywanemu ślązakowi”, czyli lubianemu Bartkowi Miklerowi, którego zaprosiliśmy na start. Nie puszczając wcześniej pary z ust, dogadaliśmy się z Organizatorem, aby naszych dwóch najszybszych graczy (czyli Bartka i Daniela) puścić razem w ostatniej grupie. Chytry plan, wiemy 🙂 Liczyliśmy, że podkręcimy trochę tempo tych ściganek, a w chłopakach rozbudzimy sportową rywalizację. Dużo się nie pomyliliśmy…. Ale o tym później.
No właśnie, jak wyglądała tegoroczna trasa? W tradycji Hałduro utarło się, że każda następna edycja przynosi niespodziankę w postaci nowej trasy, a Organizatorzy z roku na rok wynajdują coraz to lepsze i ciekawsze miejscówki. Jak oni to wszystko łączą w całość? Nie wiemy, ale wychodzi im to naprawdę dobrze! W tej edycji zaskoczyło nas przeprowadzenie trasy przez masę nieużytków i lokalnych spotów. Dla jednych była czarująca ze względu na bardzo industrialny i lokalny klimat, dla innych piękna, bo ukazuje prawdziwość miejsc, do których na co dzień nie ma dostępu. Bez względu na to, czy zaliczasz się do pierwszej, czy drugiej grupy – taka okazja może się już nie powtórzyć. A to z uwagi na fakt, że większość tych miejsc i nieużytków powoli przechodzi do historii.
Z ręką na sercu możemy przysiąc, że takiego wyścigu jak ten nie ma nigdzie indziej! Jazda pełna wyzwań, w tym stromych podjazdów na szczyty hałd Makoszowy, Bobrek czy Szombierki, które doskonale sprawdziły wytrzymałość i umiejętności każdego uczestnika, oraz pozostawiły grubą warstwę popiołu. Na zjazdach za to było „gibko”. W odróżnieniu od zeszłorocznej przygody, tym razem trasa wyścigu była trochę mniej widokowa, za to zaskoczyła ogromną różnorodnością krajobrazu, oraz nietuzinkowymi rzeczami jak przejazd obok nadal czynnej, zabytkowej kolejki wąskotorowej, wzdłuż której należało się ścigać. Odwiedziliśmy też na chwilę Lipiny, czyli dzielnicę Świętochłowic, która uważana jest za przeklętą, oraz jedną z bardziej niebezpiecznych w naszym kraju. Spokojnie, wszyscy przejechali cali! Zero strat! Następnie trasa poprowadziła przez lokalne single tracki, czyli Bielszowice Trails. To duże zaskoczenie, bo to miejsce dobrze nam znane, które jako ekipa Accenta odwiedzamy dość często, gdy po pracy najdzie nas ochota, aby polatać na lokalnych stolikach i dropach. Duże brawa dla Pań, bo tylko nieliczne zdecydowały się na udział w wyścigu, co należy zdecydowanie docenić!
Hałduro to nie wyścig, w którym zawodnicy nastawieni są na walkę o P1, a wykręcane waty na hołdach są na wagę złota. Wiadomo, zdrowa, sportowa rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła, natomiast nie spotkacie tutaj elity, czy freaków z pomiarem mocy, a raczej brodaczy w koszulach z bukłakiem na plecach. I śląsko godka. Super klimat! Dobrze się tu czuliśmy. Rezultat? Accenty zgarniają prawie całe podium w kategorii mężczyzn, robiąc wyjątek Panu Arturowi na drugim miejscu – któremu z resztą serdecznie gratulujemy naprawdę zaciętej walki. Wykręcona średnia 30km/h po największych wertepach w okolicy, zarośniętych chaszczach i trudnych nawierzchniach daje realny pogląd na sytuację. Daniel pokazał prawdziwą siłę śląskiego ducha walki, nadając bardzo mocne tempo już od samego startu, wyprzedzając tym samym kolejną z grup i pozostawiając w tyle na podium wszystkich zawodników na trasie. Ostatnie kilometry do mety w pełnym słońcu nie dały wytchnienia. Było ciężko, bo pomimo 100km trasy, było aż 1000m przewyższenia. Ci co trochę jeżdżą to skumają. Na mecie wśród kobiet pierwszą witamy Katarzynę Majer z czasem 4:55 min, następnie na metę wjeżdża pięknie pisząca teksty Anna Tkocz z czasem 5:22 min, a chwile za nią przybywa Ewa Grzejszczyk z wynikiem 5:40 min.
Wśród mężczyzn - jak już wcześniej wspomnieliśmy - najlepszy czas miał Daniel 3:42 min, Artur Grabiński na mecie pojawił się z czasem o 5 min dłuższym, a Bartkowi do złota zabrakło 6min. Wszystkim serdecznie gratulujemy! Mamy nadzieję, że ufundowane nagrody sprawdzą się podczas najbliższych przejażdzek w nieznane. Na mecie na zawodników czekali kibicujący, lokalsi, a także zimne piwko i karkówka z sauerkrautem.
Hałduro to wydarzenie, które skupia lokalną społeczność, łącząc tradycję z pasją do ścigania.
Hałduro to podróż. Wyjątkowa i mocna. Kropka.
Śląski słowniczek:
- Absztyfikant– kawaler, zalotnik
- Frela, Frelka - dziewczyna
- Gibko – szybko
- Hawiernia - kopalnia
- Hołda – hałda, pokopalniane nieużytki
- Hołdziorze - zbieracze węgla na hałdach
- Karlus - chłopak
- Koło - rower
- Sauerkraut - kiszona kapusta