Dorota, autorka bloga Mamba On Bike, sprawdziła damską wersję ramy Peak 29. Jakie są jej wrażenia? I jak odbiera "przesiadkę" z fulla na sztywniaka?
95% czasu spędzonego przeze mnie w górach na rowerze to wycieczki, wyprawy i zawody odbywane z wykorzystaniem fulla, czyli roweru z pełną amortyzacją. Na w pełni zawieszonym rowerze jeździłam od samego początku rowerowej przygody, jeszcze wtedy, gdy większość zagorzałych hardtailowców pukało się w czoło strasząc bujaniem i stratami energii. Zabobony.
Oczywiście przyszedł w końcu nieunikniony moment, gdy rowerową flotę uzupełnił sztywny dwudziestosześciocalowy Accent Peak, którego zadaniem było ogarnianie dojazdów do pracy i łatwych treningów po leśnych ścieżkach. Co lepsze, rower ten z przodu postanowiłam zaopatrzyć w karbonowy widelec również sygnowany znaczkiem Accent. To dopiero było sztywne.
Nie wiem czemu już wtedy nie zdecydowałam się na wersję 29 cali, może przez kolejne zabobony mówiące o tym, że rower 29 cali nie jest dobry dla niskich kobiet.
Gdy więc na początku jesieni dotarła do mnie wiadomość, że marka Accent przygotowała ramę 29 dedykowaną specjalnie dla kobiet, nie mogłam tego nie spróbować.
Można analizować kąty, geometrię, wczytywać się w tabelki i rysunki. Rozkminiać opisy producenta. Najważniejsze jest jednak to, co czujesz, gdy wsiadasz na nowy rower. Od razu wiesz czy to jest to, czy jednak z danym modelem ci nie po drodze. W przypadku Accenta Peak Lady po niewielkich regulacjach wysokości sztycy i siodełka wiedziałam, że chwile z tym rowerem będą bardzo przyjemne.
I tak się stało. Z Peakiem spędziłam miesiąc. Treningowe wypady po okolicznych lasach, dojazdy do pracy alternatywnymi ścieżkami, dwa wypady w góry - dzięki tym kilometrom przypomniałam sobie, że sztywne też może być fajne, a w głowie znów pojawiła się tęsknota za ściganiem. Accent Peak Lady to rower idealny do maratonów i górskich wycieczek.
Widać, że składany był przez ludzi jeżdżących i startujących w zawodach. Dobra cena sprawia, że świnka skarbonka może czuć się bezpiecznie, a my możemy cieszyć się dobrą pracą posiadanego sprzętu. Gdyby tylko doba miała 48 godzin, a weekend 4 dni, z pewnością tego typu rower stałby na równi z endurówką w mojej stajni maszyn.
Obszerniejszy test roweru znajdziecie na blogu Mamba On Bike.